Pisanie na oderwanie

Pisanie na oderwanie

@106620714738443

Polubienia 0
Ocena brak
Opinie 0
Tak
0 Czy ten profil jest Zaufany?
Nie
Zobacz profil

Ostatnia aktualizacja: 2022-10-03

Kategorie: Książka

Opis

Witajcie kochani. Co tam porabialiście ostatnimi dniami? Ja wakacjowałam:) Razem z mężem:) W nietypowym miejscu i jak się okazało towarzystwie...

Noc na zamku

Ostatnie dni wakacji spędziłam razem z mężem na długo wyczekiwanym romantycznym pobycie w Zamku Kliczków, w którym mieliśmy zrealizować otrzymany w ramach prezentu voucher. Czekały nas 3 cudowne dni wypełnione masażami, wypoczynkiem i romantycznymi kolacjami tylko we dwoje.

Faktycznie, gdy zajechaliśmy, naszym oczom ukazał się przepiękny kompleks z ogromnym zamkiem oraz cudownym ogrodem.

Otrzymaliśmy klucz i udaliśmy się do komnaty zamkowej o szumnej nazwie: komnata Marii. Trochę nas zdziwiło, że jest połączona z komnatą Jenny, ale później dowiedzieliśmy się od zamkowej przewodniczki, że wszystkie komnaty są ze sobą połączone a Maria i Jenny były kuzynkami i przyjaciółkami, więc tym bardziej im to nie przeszkadzało. Nam trochę tak, ponieważ w pierwszą noc mieszkała tam para z dzieckiem i mieliśmy wrażenie, że tych drzwi wcale nie ma, ponieważ słychać było nie tylko każde słowo ale i każde kwilenie dziecka. Z czasem przywykliśmy i przestaliśmy zwracać na to uwagę, a rodzina rano wyjechała. W kolejną noc okazało się, że prawdopodobnie zostaliśmy w tej części zamku zupełnie sami, ponieważ cisza, która zapadła w okolicach północy na całym piętrze była wręcz niesamowita. Jedyne co ją rozpraszało co jakiś czas, to odgłosy przyrody zza okna, które wychodziło na pogrążony w ciemności park.

Przed snem przypomniało mi się, że muszę założyć na zęby szynę relaksacyjną, która mam od niedawna, co nie było zbyt romantyczne, no ale czego się nie robi dla zdrowia. Romantyzm na chwilę musiał się schować. Wyczytałam też, że do utrzymania właściwej higieny świetne są takie specjalne tabletki, które natychmiast skojarzyły mi się z Corega Tabs, co nie wywołało mojej wielkiej radości, albowiem nie spodziewałam się nigdy, że w tym wieku będę już czegoś takiego potrzebować. Tym bardziej, że mam wszystkie zęby. Znalazłam jednak inne, specjalne do aparatów ortodontycznych i je zakupiłam. Wrzuciłam więc szynę do szklanki, zalałam wodą i potraktowałam wspomnianą wyżej tabletką, aby przygotować sprzęt przed zaśnięciem. Woda zabarwiła się pięknie na niebiesko a tymczasem ja oddałam się konwersacji z mężem, udając, że ta szklaneczka wcale nie jest dla mnie. W każdym razie było bardzo miło, a i ostatecznie nie zapomniałam wcale o tej szynie, nałożyłam ją grzecznie i poszliśmy spać.

Nie wiem, o której usnęliśmy, ale nagle obudził mnie straszny skowyt. Przez chwilę nie byłam pewna, czy to mi się śni, czy te dziwne dźwięki są rzeczywiste. Leżałam na wznak na wielkim łóżku z baldachimem. Próbowałam namacać gdzieś Krzyśka, ale łóżko było strasznie duże, ciemno było jak przystało w środku nocy, chciałam zaświecić małą lampkę, która o ile dobrze pamiętałam, stała obok na stoliczku, ale zamiast niej zamajaczył mi dziwny kształt czegoś, co miało jakby dziób na końcu i nieruchomo się we mnie wpatrywało. Tymczasem skowyt powtórzył się a wraz z nim dzikie piski. Zdecydowanie dobiegało to zza okna, ale krótko po tym usłyszałam jakiś ruch w opuszczonej dzisiaj komnacie Jenny. Zaszczękałam szyną i znów pomyślałam o moim mężu.

- Krzysiu, Krzysiu, słyszysz to? – mój głośny szept zabrzmiał tak dramatycznie, że sama się go wystraszyłam.

- Co? Co? – Krzyś zareagował, aczkolwiek nieco nieprzytomnie.

- Tam ktoś jest! – wyszeptałam znowu, próbując się przemieścić bliżej Krzyśkowego głosu.

- To nie szkodzi, jutro go z chłopakami zabierzemy – odparł bardzo rezolutnie mój mąż.

W pokoju obok jakby nigdy nic ktoś coś przesuwał. Wydepilowane cebulki stały mi dęba, podobnie jak percepcja. Zacisnęłam zęby, a właściwie szynę na zębach i ze wszystkich sił starałam się nie myśleć co będzie, jak zaraz ktoś otworzy te graniczące z naszymi komnatami drzwi. Miałam wrażenie nawet, że przestałam oddychać.

- Krzysiuuuu – wyjęczałam – obuuudź sięęęę, Krzysiuuuuuu

Opatuliłam się jak mogłam najszczelniej w moją kołdrę. Wystawały mi tylko oczy, bo jakoś musiałam mieć kontrolę nad sytuacją.

W końcu mój mąż, prawdopodobnie słysząc moje pojękiwania, zerwał się nagle, czym wpędził mnie w jeszcze większą panikę, więc wrzasnęłam dziko.

- Co się stało? – zdziwiony spojrzał na mnie. – Jezu, jak mnie wystraszyłaś

- To nie ja– wyjąkałam – Tam ktoś jest! I ciągnie coś! Może jakieś zwłoki!

- Cooo? – Krzyś z osłupieniem wpatrywał się we mnie – dlaczego ja ciebie nie widzę, tylko twoje oczy? Dobra, może zapalimy światło? – postawił retoryczne pytanie i nagle światło rozjaśniło złowrogą ciemność.

- Która godzina? - Zapytał mój szanowny małżonek.

Głupio mi było się przyznać, że boję się spojrzeć na zegarek, bo może jest północ, stąd to straszenie, ale westchnęłam i sięgnęłam po telefon. – 1:30 – oznajmiłam z niejaką ulgą – może jakoś dotrwamy do rana – powiedziałam z nadzieją i jednocześnie spoglądając na moją osobistą torebkę, która stała dumnie na nocnej szafce i której cień tak mnie wcześniej wystraszył.

- Może dotrwamy – westchnął Krzyś, przytulił mnie i położył się z powrotem. W tej chwili znów coś zaskowyczało.

- Słyszysz? O to to! I zaraz będzie obok coś szurać!

- To na dworze…-wyszeptał już usypiający Krzyś i chyba nie usłyszał już szurania. Zapakowałam się z powrotem w kołderkę. Gorąco było jak w piekle w tym wdzianku, czułam jak mi pot cieknie po całym ciele, ale bałam się tak bardzo, że nie chciałam mieć nic odsłoniętego. Dodatkowo doszedł mi lęk, że zanim dzień nastanie, na ja się po prostu odwodnię. Leżałam więc tak przy zapalonym świetle i wpatrywałam się przed siebie, a właściwie w lustro, które przede mną wisiało do momentu, aż nie uprzytomniłam sobie, że w tym lustrze to ja mogę przecież zobaczyć jakąś istotę z zaświatów i co wtedy zrobię. Więc odwróciłam wzrok, bo w tym kokonie ciężko było mi odwrócić cokolwiek innego i wpatrując się w baldachim, co jakiś czas uciszając Krzyśka, żeby nie chrapał, bo nie słyszałabym szurania zza ściany, zasnęłam sama nie wiem kiedy.

Gdy się rano obudziłam lustro było całe, drzwi od komnaty nadal były zamknięte, a zza przysłoniętych kotar leniwie prześwitywały promienie słońca. Nocny skowyt stanowił już tylko wspomnienie. Jedynie Krzyś troszkę narzekał, że się nie wyspał.

Z pamiętnika męża Grażki Zakrętaszki.

Bardzo mi się podobał pomysł z pobytem w Kliczkowie. Mieliśmy do dyspozycji wielką komnatę, z nastrojowym ogromnym łóżkiem z baldachimem. Wieczorem, przed ostatnią nocą zamierzałem przygotować jakieś drinki, ale do dyspozycji zostało chilijskie czerwone wytrawne i dość ciężkie wino, na które akurat nie miałem ochoty. Moja żona na chwilę zniknęła w łazience, skąd wyszła niosąc jakiś niebieski napój. Pomyślałem, że zapewne przemyciła blue curacao i pewnie chciała mi zrobić niespodziankę i przygotowała drinka, tylko dlaczego tylko jednego? Gdy więc postawiła go na stoliczku nocnym, chciałem go spróbować, ale ona zwinnym ruchem zerwała się i wyjawiła, że to na jej szynę relaksacyjną. Całe szczęście, że była w pobliżu, bo w życiu bym na to nie wpadł a nadziać się na taką niespodziankę nie do końca byłoby miło.

W każdym razie, kiedy w końcu poszliśmy spać wydawało mi się, że w końcu się wyśpię, ponieważ nasi sąsiedzi wyjechali rano i wszędzie panowała znakomita cisza. Zasnąłem więc jak dziecko i wielkie było moje zdziwienie, gdy w nocy wydawało mi się, że ktoś mnie woła. Zanim uświadomiłem sobie, że to mojej żonie chyba coś się śni, zobaczyłem wielkie wpatrujące się we mnie oczy. Tak się przeraziłem, że aż usiadłem. A to była Grażka, tylko opatulona w kołdrę całkowicie do tego stopnia, że tylko jej oczy wystawały. Minę miała taką, jakby zobaczyła ducha.

Mało tego, ona twierdziła, że tego ducha słyszała! Za oknem przyroda co prawda dawała popis nocną imprezą bądź polowaniem, bo jakieś piski z parku dochodziły, prawdopodobnie kuny odstawiały swoje harce, bo nad nami był taki stryszek, gdzie obsługa zamkowa trzymała różne rzeczy, co widzieliśmy podczas wcześniejszego zwiedzania. Marzyłem, żeby znów zasnąć, ale mina mojej żony w poświecie księżyca i jej szczękająca ze strachu szyna trochę mnie z letargu wyrwały, zapaliłem więc światło i próbowałem ją jakoś odstresować, ale nic do niej nie trafiało. Jedynie jak powiedziałem, że w zasadzie to na wampiry ma najlepszą i najnowocześniejszą broń, której zapewne jeszcze nie znają: własną szyną unieruchomi przecież im zęby. Wystarczy tylko nałożyć. Popatrzyła na mnie dziwnie i powiedziała, że już nie zaśnie.

Położyła się na wznak i nie kazała przytulać, bo niby jej było za gorąco. Jeszcze parę razy w nocy się wybudzałem, bo wydawało mi się, że słyszę jej ciężkie westchnienia ale już nie wiem, czy mi się to nie śniło, ponieważ co na nią spojrzałem, to leżała tak na wznak i albo wpatrywała się w lustro wiszące przed nią albo w baldachim albo na mnie mówiąc, że mam nie chrapać.

W każdym razie już chyba wolę mieć sąsiadów.

Z pamiętnika męża Grażki Zakrętaszki

Nie wiem, ile można ponawiać prób, aby dodzwonić się do własnej żony i to w czasach, kiedy ludzie są przyklejeni do telefonu, jedzą z nim obiad, idą siku, kąpią się i robią z nim wszystko, co można równie dobrze, a nawet lepiej, robić bez niego. Ale nie moja żona. Ona, kiedy dzwonię, albo zaprawia maliny i ma brudne ręce, albo ładuje telefon w drugim pokoju i nie słyszy dzwonka, albo ma go ściszonego, bo była u lekarza i zapomniała, że tr

Jesteś właścicielem tego profilu? Zyskaj za darmo więcej zapytań i klientów w swojej firmie

Darmowe wyróżnienie profilu na 30 dni!

Dołącz do Zaufany Profil

Opinie o Pisanie na oderwanie

Brak opinii.

Dodaj opinię

Jesteś właścicielem tego profilu?

Jeśli tak, nie trać możliwości aktualizowania swojego profilu, odpowiedzi na opinie oraz wysokiej pozycji w wyszukiwarkach.

Zarządzaj tym profilem

Może Ci się spodobać

x

Zgłoś naruszenie

Pisanie na oderwanie
@106620714738443

Klikając "Wyślij zgłoszenie", oświadczam iż akceptuję Regulamin serwisu i Politykę prywatności Serwisu ZaufanyProfi.pl